A oto relacja żołnierza 2. kompanii "Rudy" batalionu "Zośka" Tadeusza Zuchowicza, ps. "Marek" z akcji wyzwolenia obozu 5 sierpnia:
>>[...] Obóz żydowski znajdował się przy ul. Gęsiej i składał się z szeregów drewnianych baraków, zielono malowanych. Otoczony był wysokim betonowym murem z wieżyczkami strażniczymi z bronią maszynową. Ciężka, żelazna brama stanowiła jedyne wejście na jego teren. W białym, murowanym domku, otoczonym murowanymi bunkrami, była wartownia esesmanów i Ukraińców.
Kiedy przez wyłom w murze wjeżdżała powoli nasza zdobyczna Pantera, my sunęliśmy za jej potężnym cielskiem, od strony bunkrów doleciał nas radosny okrzyk po niemiecku: Unsere Panther! - Niemcy myśleli, że to był ich czołg. Czołg podjechał blisko i wywalił ze swego działa w bunkier. Zewsząd padały strzały broni maszynowej i wybuchały granaty, na które odpowiadaliśmy ogniem, mierząc i wyłapując stanowiska niemieckie. Mimo silnego oporu, parliśmy naprzód, wspierani ogniem naszego czołgu.
Jeszcze nie ustał zgiełk bitewny i jazgot broni maszynowej, kiedy wśród dymu i pyłu zaczęły wyłaniać się postacie ubrane w pasiaki. Przybywało ich coraz więcej, otaczali nas zwartą gromadą. Błyszczącymi ze zdziwienia, pełnymi lęku oczami, spoglądali na nas, a my przyglądaliśmy się im z równym zdumieniem, jak zdołali oni przetrwać wybuchy granatów i strzelaninę z kaemów.
To byli Żydzi. Po krótkiej chwili wahania rzucili się ku nam i różnojęzyczną gwarą zaczęli wyrażać swoją radość i wdzięczność. W potoku słów rozróżnialiśmy język polski, niemiecki, czeski, a niezrozumiały bełkot okazał się potem językiem greckim. Krzyczą, Ściskają nas, całują, śmieją się, dziękują za wyzwolenie. Częstujemy ich papierosami, które chciwie zapalają, a po kilku zaciągnięciach się, wybuchają jeszcze większą radością i żywiej gestykulują. Wychudzeni, zarośnięci, z zapadłymi policzkami, tylko szeroko otwarte oczy, w których błyszczą łzy radości z niespodziewanego ocalenia. Opowiadają, że uratowaliśmy ich od pewnej śmierci, gdyż Niemcy mieli ich w najbliższych godzinach rozstrzelać. Kiedy dowódca kompanii "Rudy" - por. "Andrzej Morro" wszedł do zebranej gromady i Żydzi dowiedzieli się kim on był, wiwatom nie było końca.
Wśród Żydów wyróżniał się śmiałością mały, może pięcioletni chłopiec - Czech. Interesował się czołgiem, wdrapywał się na niego i zaglądał ciekawie do wnętrza. Potem pobiegł do baraku, skąd wrócił z porcelanową figurką, wyobrażającą panterę. Wręczył ją jednemu z naszych czołgistów, mówiąc: "miałem ją cały czas w obozie, ale panu dam na pamiątkę". "Kadłubek" wziął z rąk chłopca porcelanową figurkę i czule go uściskał. Figurka ta stała się maskotką czołgu. Jakiś stary, siwy Żyd ze łzami w oczach przemawiał coś do mnie, ale nie zrozumiałem go wiele. Wyciągnąłem z kieszeni garść kostek cukru i włożyłem mu w drżące, wychudzone dłonie. Zresztą każdy z nas starał się czymś zrobić przyjemność tym ludziom, którzy zapewne zwątpili już byli w dobroć i ludzkość. My wszyscy, mimo że straciliśmy kilku towarzyszy broni, cieszyliśmy się ich szczęściem i tym, że wyrwaliśmy ich z rąk hitlerowskich zbrodniarzy.
Zmrok już zapadał, kiedy nasze sanitariuszki i łączniczki przyniosły tym Żydom kolację. Wygłodniali, połykali chciwie chleb z marmoladą, konserwy mięsne i czarną kawę z cukrem. My, widząc ich wygłodzenie, odstąpiliśmy im jeszcze część naszych porcji. [...]
Z ochotników Żydów, którzy byli mechanikami i elektrykami, sformowano drużynę obsługi czołgów. Inni mechanicy żydowscy zostali przydzieleni do warsztatów rusznikarskich, prowadzonych przez chorążego "Rafała" w szkole św. Kingi przy ul. Okopowej. Większość wyzwolonych Żydów spełniała pomocnicze czynności, np. transport rannych, noszenie wody, sprzętu, zdobycznych mundurów. Zajmowali się gaszeniem pożarów, naprawianiem barykad. Wszyscy oni otrzymali powstańcze opaski i byli równoprawnymi żołnierzami Armii Krajowej. Kilkunastu młodszych i silniejszych, którzy chcieli wziąć bezpośredni udział w walkach, zostało wcielonych do oddziałów bojowych. Z bronią w ręku walczyli oni wraz z nami, ramię przy ramieniu. Wszyscy oni wykazywali wiele hartu, odwagi i poświęcenia. [...] <<
Główne kierunki natarcia na Gęsiówkę
Powstańcy zaatakowali obóz od zachodu, od strony ul. Okopowej. Batalion "Zośka"
kwaterował w pierwszych dniach powstania w budynkach szkoły przy ul. Św. Kingi.
kwaterował w pierwszych dniach powstania w budynkach szkoły przy ul. Św. Kingi.
Opis całej akcji "Zośki" i więcej relacji powstańczych można znaleźć TUTAJ.